Strona główna | Biografia | Dyskografia | Muzyka filmowa | MP3

GABINET OSOBLIWOŚCI

W rubryce tej prezentujemy mało znanych lub zapomnianych wykonawców światowej sceny rockowej, których oryginalna muzyka wykracza poza utarte schematy, mimo upływu czasu wciąż fascynuje koneserów muzyki oraz inspiruje twórców. Zakładamy, iż czytelnicy znają wybitnych artystów rockowej awangardy, dlatego nie będziemy omawiać muzyki Zappy, Pink Floyd, Tangerine Dream. Cykl ten mogą współredagować z nami wszyscy ci, którzy prześlą możliwie starannie opracowane informacje. Dzielmy się swoją wiedzą, zachęcajmy innych do poznawania "białych kruków" rocka.

POPOL VUH

     Wiosną 1969 roku Florian Fricke (keyb, voc), Frank Fiedler (keyb) oraz Holger Trülzsch (perc) założyli jedną z najbardziej interesujących formacji muzycznych w historii progresywnego rocka. Nazwa Popol Vuh odnosiła się do świętych ksiąg Indian ze szczepu Quiche. Zespół powstał i działał w Niemczech, inicjatorem i głową przedsięwzięcia był Florian Fricke który studiował kompozycję i fortepian w Wyższej Szkole Muzycznej we Freiburgu, a następnie pracował jako krytyk muzyczny oraz komponował i realizował materiał muzyczny do filmów krótkometrażowych. Na początku lat '70 związał się on z prowadzoną przez Eberharda Schoenera monachijską Operą Kameralną, sprawował w niej pieczę nad syntezatorami i intrumentami elektronicznymi.

     Działalność muzyczną w powołanym przez siebie trio Popol Vuh traktował zrazu Fricke ubocznie, dopiero po roku wspólnego grania wyszła debiutancka płyta "Affenstunde" (Czas małp); była ona - według "Musik Express" - "mistyczną podróżą przez tchnący kosmosem i obcością świat dźwięków". Na płycie stworzony został gęsty, zbudowany ze ściśniętych i gardłowych dźwięków, klimat rytualnego widowiska, odwołującego się do świata nieświadomych przeżyć duchowych. Również na początku lat '70 Fricke uległ fascynacji marksizmem: z żarliwością neofity oddał się komparatystycznym studiom religioznawczym. Nie zapomniał jednak nawet na chwilę o swych ukochanych syntezatorach Mooga, zawsze zresztą traktował realizowaną przez siebie muzykę jako swoistą psychoterapię, osobistą i intymną wypowiedź, w której oczyszczenia doznawał zarówno kompozytor, jak i słuchacze.

     W takim duchu został przygotowany drugi znakomity album "In den Gärten Pharaos". Nie miała to być - według założeń lidera - muzyka tylko do słuchania, miała ona wywoływać wstrząs duchowy, a przede wszystkim przybliżać sferę sacrum. Następny zwrot Frickego to odejście (nie całkowite wszakże) od elektroniki. Zapragnął tworzyć muzykę religijną przesyconą akcentami chrześcijańskimi i chwilowo nie widział możliwości wykorzystania w tym celu instrumentów elektronicznych. Porzucił więc na pewien czas syntezatory, zajął miejsce za fortepianem, do wspólnego muzykowania zaprosił dodatkowo gitarzystę Conny Weita, oboistę Roberta Eliscu, koreańskiego wokalistę Djong Yuna i grającego na instrumentach egzotycznych Klausa Wiese'a. Efektem zreformowania składu i brzmienia była płyta "Hosianna Mantra", o jej charakterze dużo mówiły już tytuły utworów: Nabożeństwo, Kyrie, Pięcioksiąg Mojżesza, Błogosławieństwo. Dewiza płyty brzmiała: "Bóg jest wśród nas, w naszych czynach, mowie, uczuciach". Według pisma "Musik Express" była "to najpiękniejsza i najbardziej porywająca płyta w całej dotychczasowej karierze grupy".

     Popol Vuh nie była wyłącznie formacją studyjną, członkowie występowali i grali z wieloma innymi wykonawcami, np. Conny Weit w zespole Between (jej inicjatorami byli Gila i Robert Eliscu), Daniel Fichelscher współpracował z legendarną formacją Amon Düül II. Również sam Fricke, zafascynowany nadal religiami i muzyką sakralną, często tworzył z przyjaciółmi (bez Djong Yuna) oprawę muzyczną do wielkich widowisk i uroczystości religijnych.

     Osobnym rozdziałem działalności Popol Vuh była komponowana przez Frickego muzyka filmowa, najczęściej współpracował on na tym polu z pokrewnym duchowo reżyserem niemieckim Wernerem Herzogiem. Efektem są utrwalone na płytach długogrających sugestywne i przesiąknięte niemiecką metafizyką kompozycje, wspaniale potęgujące oniryczne, wysmakowane wizualnie i formalnie kino Herzoga. Pierwszym wspólnym filmem był "Aguirre - Gniew Boży" (1975) opowiadający o wyprawie renesansowych podróżników i kolonizatorów do dżungli amazońskiej w poszukiwaniu wyimaginowanych skarbów. Następne arcydzieła to wyrafinowany plastycznie "Nosferatu" i najdojrzalsze filozoficznie "Szklane serce" - niezwykła, ponadczasowa przypowieść o kondycji ludzkiej, umieszczona w realiach alpejskiego osiemnastowiecznego miasteczka, którego największym skarbem okazuje się huta szkła. Również do filmu "Fitzcarraldo" Herzog wykorzystał muzykę Popol Vuh.

     Jako ciekawostkę można przytoczyć informację, iż Fricke podjął samodzielną próbę nakręcenia artystycznego filmu autorskiego. Przedsięwziął kosztowną wyprawę nad Morze Martwe, zaangażował m.in. znaną w Niemczech aktorkę Verę Lehndorff, ostateczny efekt nie okazał się wszakże arcydziełem. W roku 1974 Popol Vuh znów jako trio wydało płytę "Einsjäger & Siebenjäger", na której zostały wykorzystane teksty przypisywane legendarnemu izraelskiemu królowi Salomonowi, niektóre pisma muzyczne (np. włoski "Muzak") uznały ją za płytę roku. Reminiscencją tego wydarzenia było następna płyta "Das Hohenlied Salomons", w której również wykorzystano biblijne Psalmy. W roku 1976 została opublikowana najbardziej liryczna i malarska płyta Popol Vuh: "Letzte Tage - Letzte Nächte".

     W roku 1979 Fricke nawiązał współpracę z zaprzyjaźnioną zresztą już od dawna Renate Knaup, znakomitą wokalistką z formacji Amon Düll II. Dojrzała wokaliza rockowa na płytach Popol Vuh była czymś nowym. Nie licząc produkcji głosowych Djong Yun na kilku wcześniejszych płytach (odbiegających zresztą od powszechnie przyjętych kanonów), Popol Vuh specjalizowało się raczej w muzyce instrumentalnej.

     Na początku lat 80. Fricke jeszcze silniej przylgnął do instrumentów akustycznych, muzyka Popol Vuh stała się delikatna i kontemplacyjna w stopniu o wiele większym niż dotychczas. Doskonałym dowodem może być płyta nagrana z udziałem chóru Opery Bawarskiej, której wymowny jest już sam tytuł "Sei Still, Wisse ich bin" (W ciszy poznaję samego siebie). Artykuł należy zakończyć smutną konstatacją, że ceniona przez koneserów na całym świecie muzyka Popol Vuh jest w Polsce prawie zupełnie nieznana i niedostępna.

Herbert Oleschko
tekst ukazał się w piśmie "Fonorama" nr 23, lipiec 1992