Wrzesień
Słońce świeci wysoko w górze
Dźwięk śmiechu
Ptaki zlatują na ziemię
Krzyże starych szarych kościołów
Mówimy że jesteśmy zakochani
Podczas gdy w duchu myślimy o deszczu
Dawkując koks i rozgrywając gry
Wrzesień znów nadszedł
Wrzesień znów nadszedł
Chłopiec z pistoletem
Znał dobrze swoje pokręcone drogi
Przekleństwo goryczy
Uraza trzymana od czasów dzieciństwa
Przeświadczenie, że życie kocha go mniej
Czyta powoli swoją listę imion
Odznaczając je po kolei
Wskazuje punkt na niebie
Strzela w stronę słońca
“Jestem prawem i jestem Królem
Jestem wiedzą, słuchaj mej pieśni”
Skreśla kolejno imiona ofiar
Na drewnianej kolbie broni
Skrada się powoli, walcząc z drzewami
Wie że jego Królestwo nadejdzie
Oddycha zadowolony
Robota jest w dobrych rękach
Wyrzuca monetę w powietrze
I podąża tam, gdzie pieniądz opada
“Jestem prawem i jestem Królem
Jestem wiedzą, słuchaj mej pieśni”
Zatrzymuje się na krawędzi miasta
Ognia piekielnego i kamieni
Wzywa diabła na swoje usługi
By dał mu własną odwagę
Uwalnia grzeszników podstępem
Słyszą jego imię i uciekają
Jego sprawiedliwość jest wspaniałą nagrodą
Celuje daleko powyżej słońca
“Jestem prawem i jestem Królem
Jestem wiedzą, słuchaj mej pieśni”
A moje imię jest na pistolecie
Maria
“Wejdź po schodach
Wstąp do domu moich snów”
To twoje słowa, Mario
Woda jest gorąca (Trzymaj mnie)
Stół ogołocony (Dopóki najgorsze nie przeminie)
Dopóki letnie noce nie powrócą
Dopóki nie zamkniemy oczu
Mario, każda twa myśl to uderzenie mego serca
Mario, zachowaj myśl dla mnie
Orfeusz
Stoi odważnie na kamiennej ziemi
Wiatr mocno dmie
Rozrzucając jego ubranie
Skrywam te same obawy co wszyscy
Pokusa by odejść lub poddać się duchom
Siłuję się, spoglądając na życie
Pełznące pomiędzy ciemnością a szarym światłem
Walczę ze słowami, bojąc się że oni je usłyszą
Ale Orfeusz śpi na swym boku ciągle martwy dla świata
Promienie słońca już gasną, me skrzydła rozwijam szeroko
Jest tu piękno, nie da się zaprzeczyć
I puste butelki, spadają, tłukąc się u stóp schodów
Jest tylu ludzi o których nigdy nie dbałem
Tam w dole, we wraku okrętu
To twierdza przyjemności których nie da się odmówić
Ale bagaż ucieka, unoszony przez fale
Gdy Orfeusz dotrzymuje obietnicy, zostając obok mnie
Powiedz, ciągle tylu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć
Rozumiem, te ognie nigdy nie ustaną
Wierz mi, gdy ten żart zmęczy się śmiechem
Usłyszę pieśń mego Orfeusza
Śpiący śnią jeszcze gdy płyniemy łodzią
Tylko ty, pogoda i tracę już nadzieję
Ale cały ten bieg i każde jego okrążenie
Jest słomą i paliwem dla niesłabnącego ognia
Głosy wciąż mają swoje historie
O mocy zmagającej się w piekle i niebie
Ale my czujemy się bezpieczni przed snami o sile
Gdy Orfeusz śpiewa o tym, co może przynieść jutro
Powiedz, ciągle tylu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć
Rozumiem, te ognie nigdy nie ustaną
Wierz mi, gdy ten żart zmęczy się śmiechem
Usłyszę pieśń mego Orfeusza
Własność diabła
Noc jest ciemna i zimna
Silny wiatr i deszcz
Zrywa gałęzie za moim oknem
Diabeł uderza w swój bęben
Rzuca czar
Zbierając wszystko co jego do piekła
Tykanie zegara
Nieprzerwanie idącego naprzód
Wycie zabłąkanych dusz niebios
Skarby zatoki
Gdzie handlarze zbierali swe złoto
Echo głosów ciągle ginie dla świata
Poniżej winorośli
Zakryte przez liście
Ciągle trzymam cię blisko mnie
Pomiędzy otwartymi gwiazdami
Pomiędzy poduszkami i prześcieradłem
Ciągle trzymam cię przy sobie, kochanie
Tykanie zegara
Zapewne słońce niedługo wstanie
Gdy ciemność schowa się pośród własnych cieni
Diabeł uderza w swój bęben
Wołając swe imię
Zbierając wszystko co jego na hańbę
Gdy poeci śnią o aniołach
Wstała wcześnie z łóżka
Podeszła do lustra
Szczotka przebiegła włosy w furii
Ukląkł przed nią ponownie
Szeptając swą obietnicę
“Następnym razem złamię każdą kośc w twoim ciele”
Diabeł usłyszał to nieme życzenie
I gdy rzeka wyschła zaprzeczyli temu, co się stało
Gdy gracze rozłożyli karty
Z wierzchu talii
Upadły kolejne rzędy średniowiecznych domów
Lekarstwo na popularną skargę
Gdy poeci śnią o aniołach
Co wtedy widzą?
Historia ukazuje się nagle w ich umysłach
Gdy poeci śnią o aniołach
Co wtedy widzą?
Biskupi i rycerze szykują się do ataku
Matka i dziecko
Cienie formują się w rycerzy i giermków
Na placach targowych i na ulicach
Krew spijana ze studni
Tajne znaki niosą zbronie
Prosto pod twe drzwi
Niewinny staje się winny jak piekło
Oh, dom jest szeroko otwarty
Przygnębienie wraz z mlekiem i miodem
Idzie do matki i dziecka
W imię Jezusa
Czy nie powinni czekać
Na mój powrót
Wbiegnę prosto w ich ramiona
Chodząc po ostrzach noży
Spokojny
Znów przegrałem
Nigdy się nie nauczę
Niech nadejdzie szczęście
Czekam w pustych dokach
Patrząc na wpływające statki
Czekam aż skończy się agonia
Oh, niech nadejdzie szczęście
Patrzę jak mewy siadają na ziemi
Na pustych łodziach
Wyblakła biel ich weselnych sukni
Pieśń beznadziejnej bezinteresowności
Zimne grudniowe słońce
Parzy ręce pracującego człowieka
Zmarnowane
Czekam w pustych dokach
Patrząc na wtaczające się statki
Pragnąc by skończyła się agonia
Oh, niech nadejdzie szczęście
Oh, niech nadejdzie szczęście
Słuchając fal bijących o skały
Nie wiem gdzie dotąd były
Czekam aż otworzą się niebiosa
I nadejdzie szczęście
Oh, niech nadejdzie szczęście
Wodny front
Na brzegu słonecznej plaży
Wiadomości wyryte w piasku
Pomiędzy domami wędrujących gwiazd
Młodzi chłopcy próbują swych sił
Hiszpańska kolonizacja
W katalońskich zagrodach
Wyciągnięto ich z tonących statków
I uratowano na wieczność
Na wodnym froncie deszcz
Pada w mim sercu
Tu wspomnienia nadchodzą falami
Grzebiąc w zagubionych i odnajdując po latach
I choć chciałbym się roześmiać
Do wszystkich rzeczy, które sprowadziły mnie tutaj
W jakiś sposób piętno ciągle zostaje
Spójrz jak pociąg rusza naprzód
Jak wchodzi w zakręt
Puste wagony gubią swe tory
Spadając w dół na spotkanie końca
Więc świat kurczy się kropla po kropli
Gdy wino uderza ci do głowy
Spuchnięty anioł wskazuje i śmieje się
“Tym razem twój bóg umarł”
Na wodnym froncie deszcz
Pada w mim sercu
Tu wspomnienia nadchodzą falami
Grzebiąc w zagubionych i odnajdując po latach
I choć chciałbym się roześmiać
Do wszystkich rzeczy, które sprowadziły mnie tutaj
W jakiś sposób piętno ciągle zostaje
Czy nasza miłość jest wystarczająco silna?
Zakazane kolory
Rany na twych rękach wydają się nie leczyć
Chociaż wszystko czego potrzebowałem to wiara
Oto jestem, oddalony o całe życie od Ciebie
Krew Chrystusa lub bicie mego serca
Moja miłość ubiera się w zakazane kolory
Moje życie wierzy
Bezsensowne żywoty wygrzmiewają
Miliony chciałyby dać swe istnienia za Ciebie
Czy nic już nie ożyje?
Ucząc się stawiać czoła uczuciom rosnącym we mnie
Moje ręce w ziemi, pogrzebane obok mego ciała
Moja miłość ubiera się w zakazane kolory
Moje życie wierzy w Ciebie ponownie
Będę chodził w kółko
Wątpiąc w grunt pod mymi stopami
Starając się bez pytania wierzyć we wszystko
Oto jestem, oddalony o całe życie od Ciebie
Krew Chrystusa lub zmiana serca
Moja miłość ubiera się w zakazane kolory
Moje życie wierzy
Moja miłość ubiera się w zakazane kolory
Moje życie wierzy w Ciebie ponownie
|