Adres strony:
http://www.jethro.z.pl



RELACJE Z KONCERTÓW

Jethro Tull w Poznaniu
Poznań, Arena
18 maja 2004 r.


Rozmiar: 10077 bajtów

Minęły właśnie cztery lata od ostatniej wizyty Jethro Tull w naszym kraju i - podobnie jak wtedy - ten radosny dla wszystkich fanów ambitnego art-rocka dzień był wyjątkowo piękny, a słoneczna aura wprowadziła spokojnie w podniosły nastrój oczekiwania na muzyczną ucztę. Jak to zazwyczaj bywa przy tego typu okazjach, już od samego poznańskiego dworca rozpoznać można było na ulicach tych, którzy z całego kraju zjechali się do wielkopolskiej stolicy specjalnie na tę właśnie imprezę (zauważalne były koszulki z nazwami zespołów, transparenty itp.). I chociaż specjalnie wielkich tłumów nie było, to i tak frekwencja była zadowalająca, biorąc pod uwagę fakt, że zespół kilkakrotnie występował w Polsce (po raz pierwszy w 1997 roku) i nie sprzedaje już dzisiaj oszałamiającej ilości płyt. Wierni fani w wieku zespołu lub niewiele od nich młodsi dopisali w pełni, a zwłaszcza cieszył fakt tak dużej ilości młodych słuchaczy, co świadczy o nieprzemijającej wartości samej muzyki.

Koncert w poznańskiej Arenie rozpoczął się punktualnie o 20.30, bez zbędnych poprzedzających dodatków w postaci mniej lub bardziej zdolnych debiutantów. Tradycyjne fletowe "intro" odtworzone z głośników wystarczająco rozgrzało atmosferę, tak więc muzycy zostali przywitani w pełni zasłużonym aplauzem. Największą jednak owacją przywitany został lider Ian Anderson i trudno się temu dziwić - ten prawie 57-letni artysta zawsze był, jest i pozostanie centralną postacią w zespole, założycielem, duchowym przywódcą Jethro Tull i "mistrzem ceremonii". To właśnie on sprawił, że pomimo upływu 35 lat, zmieniającej się mody i częstych zmian personalnych w zespole styl został zachowany, a muzyka brzmi dzisiaj zadziwiająco świeżo. W każdym razie nietaktem byłoby zaliczyć Jethro Tull do grona rockowych "dinozaurów". To samo można powiedzieć o scenicznym wizerunku Andersona - można się wręcz dziwić, jak ten człowiek zachowuje tyle siły i pozytywnej energii. Te same "bocianie pozy", rewelacyjne, okraszone humorem dialogi z publicznością (nawet, jeśli uprzednio przygotowane) i przede wszystkim coraz wspanialsza gra na flecie. Na tym instrumencie Anderson potrafi zagrać absolutnie wszystko i właśnie jego dźwięk stał się przez te całe lata najbardziej rozpoznawalnym symbolem Jethro Tull, a przecież tak rzadko spotykamy flet w muzyce rockowej. Bardziej krytyczni słuchacze mogliby co nieco ponarzekać na obecną kondycję wokalną Andersona, ale z czystym sumieniem należy stwierdzić, że w Poznaniu było pod tym względem zaskakująco dobrze, wcale nie gorzej, niż na ostatnich studyjnych albumach Jethro, czy na solowych nagraniach lidera. Tutaj najbardziej liczyła się (i broniła) sama muzyka, a perfekcja wykonawcza wszystkich członków zespołu wzbudzała tylko ogromny podziw. To również bardzo znaczący element, iż na żywo prezentują się tak rewelacyjnie i jeśli nawet ktoś zarzuciłby im rutynę, to nie będzie miał racji - tyle jest w ich grze spontaniczności i radości ze wspólnego muzykowania. Tak więc zespół po raz kolejny potwierdził swoją klasę.

Program koncertu stanowił niezwykłą spójność, pomimo zestawiania ze sobą utworów bardzo "starych" i zupełnie nowych. Wykonany na początku "Living In The Past" przywołał wspomnienie czasów z początku działalności grupy, podobnie jak "Nothing Is Easy". Zaskoczeniem dla wielu osób mógł być spokojny "Beggar's Farm" z pierwszej płyty "This Was", nigdy wcześniej nie grany w Polsce. Pozostając nieco w podobnym klimacie muzycy zagrali "With You There To Help Me", kompozycję niewiele nowszą, bo pochodzącą z 1970 roku. I nagle przeskok do zupełnie obecnych, "unijnych" czasów - żartobliwie i aluzyjnie "dedykowany" Unii utwór "Eurology". To z resztą nie ostatnia kompozycja instrumentalna tego wieczoru. Następnie ukłon w stronę płyty "Crest Of A Knave" z 1987 roku, niegdyś bardzo kontrowersyjnej, a to z racji przyznanej nagrody Grammy w kategorii ... heavy-metalowej. Do dziś ten fakt jest zabawnie komentowany przez samego Andersona, jak i znawców Jethro Tull. Zagrany w Poznaniu "Farm On The Freeway" potwierdził tylko bezpodstawność nazywania czegoś takiego "metalem", chociaż środkowy fragment utworu jest pełen naprawdę ostrych gitarowych riffów, kapitalnie dialogujących z fletem Iana Andersona. Po kolejnym instrumentalnym utworze "Pavane" (to przerobiony nieco w stylu flamenco popularny utwór muzyki klasycznej, skomponowany przez Gabriela Faure) nastąpiła część "folkowo-akustyczna". Najpierw zabrzmiał "Weathercock" z pamiętnej płyty "Heavy Horses", przypomniany w nowej wersji na zeszłorocznym okolicznościowym świątecznym albumie, później zupełnie nowy solowy utwór Andersona "A Week Of Moments" ze znakomitego, bardzo nastrojowego i subtelnie zaaranżowanego albumu "Rupi's Dance". I po raz pierwszy przywołano najsłynniejsze dzieło "Aqualung", uważane przez wielu za największe dokonanie Jethro Tull. Schowany dotąd za szklanym ogrodzeniem perkusista Doane Perry zajął miejsce przy bębenkach z przodu sceny, a klawiszowiec Andy Giddings zamienił syntezator na akordeon.

Rozmiar: 13860 bajtów

Pozostali muzycy również poprzestali na instrumentach akustycznych i wykonali "Mother Goose", który okazał się jednym z jaśniejszych punktów programu. Nieco słabiej wypadł następujący po nim solowy popis gitarzysty Martina Barre i to bynajmniej nie z powodu jego gry. Ten instrumentalista jest jedynym (oprócz, rzecz jasna - samego lidera) muzykiem Jethro Tull grającym w zespole praktycznie od samego początku (od drugiej płyty "Stand Up" z 1969 roku) i jest gitarzystą wyśmienitym (kto ma wątpliwości - niech posłucha jego solówek na koncertowej płycie "Bursting Out"!). Po prostu jego autorska kompozycja zagrana w Poznaniu nie jest jakimś górnolotnym utworem. Wydaje się, że był to konieczny moment odpoczynku dla Andersona - zaraz potem zabrzmiała wiązanka trzech słynnych utworów z lat siedemdziesiątych: "Songs From The Wood"/"Too Old To Rock'n Roll Too Young To Die" (to kolejny przykład żartobliwej autoironii) i na zakończenie bardzo folkowe i szkockie "Heavy Horses". To jeszcze nie koniec niespodzianek - świąteczna, bożonarodzeniowa kompozycja "God Rest Ye Merry Gentlemen" zagrana, jakby na to nie spojrzeć - w środku maja! (w tym utworze dobrze zaprezentował się pozostający nieco w cieniu starszych kolegów basista Jonathan Noyce, grający w Jethro od kilku lat i wykazał się całkiem niezłą sprawnością). Ponownie nastąpił ukłon w stronę "Crest Of A Knave" - znakomity "Budapest", nawiązujący bardzo wyraźnie do estetyki Dire Straits. I tutaj Anderson popisał się delikatnym dla odmiany śpiewem, akompaniując sobie na akustycznej gitarze. No i (poprzedzony krótkim "Holly Herald" ze świątecznej płyty) nastąpił wielki finał, na który z pewnością większość fanów czekało najbardziej - wielki, tytułowy utwór "Aqualung" z 1971 roku. Należy zwrócić uwagę, że zabrzmiał on tym razem w całości, a nie - tak jak to bywało na poprzednich polskich koncertach - od połowy. I to zabrzmiał rewelacyjnie! Po zejściu muzyków ze sceny nikt nie miał wątpliwości, że pojawią się bisy. Więc jeśli nawet "Wind Up" (również nigdy nie zagrany w Polsce) był sporym zaskoczeniem, tak już utworu "Locomotive Breath" spodziewali się chyba wszyscy.

Rozmiar: 8503 bajtów

Ta kompozycja ze słynnego "Aqualunga" zawsze wieńczyła koncerty Jethro Tull i po raz kolejny okazało się, że ten 33-letni utwór nie zestarzał się ani trochę. Na koniec koncertu, przy dźwiękach "Protect And Survive" Anderson wniósł na głowie (dosłownie!) olbrzymie balony i rzucił nimi w publiczność - wydawało się wtedy, że czas stanął w miejscu, a my wszyscy jesteśmy świadkami koncertu Jethro Tull w okresie ich największej świetności! Ledwo słyszalne, prawie wyszeptane przez Andersona "Cheerio" to już prawdziwe pożegnanie z publicznością i koniec tej niespełna dwugodzinnej muzycznej podróży. Pozostaje jednak mieć nadzieję (a cały zespół klasą tego poznańskiego występu tylko to potwierdził), że to nie ostatni koncert w Polsce i z pewnością nie ostatnia trasa w ogóle. Należy więc czekać i - póki co - cieszyć się muzyką Jethro Tull jeszcze wiele, wiele lat!

Paweł Kubica pawelkub@gazeta.pl
24 czerwca 2004, Kraków


Strona główna || News || Dyskografia || Biografia || Relacje z koncertów || Teksty || Przekłady || Indeks utworów || MP3 || Indeks muzyków || Cytaty || Linki || Plebiscyt || Wywiady || O stronie