Totart

BURDEL

***

czesc 3

.

***

Wolny Magazyn Autorow Maæ Pariadka - Nr 1/1999

WIELKI WYLEW TYMONA

Bytem totalnie nimi zainspirowany. Teksty pisali: germanista - prawie doktor juz wtedy, mleczarz, koles, ktory popelnial samobojstwo, zeby uciec z WAM-u, czyli z Wojskowej Akademii Medycznej. l to bylo miazdzace. Teksty byly na przyklad takie: "Uwolnic wiezniow politycznych, powiesic wiezniow politycznych, rozne sa opinie". Wiadomo, ze to brzmi dzisiaj jak totalny nihilizm, a wtedy mialo totalna konotacje, bo wszyscy byli albo za, albo przeciw, albo na lewo albo na prawo, albo biale albo czarne, a tu goscie wchodza i sa nieswiadome jacy, ani biali ani kolorowi, po prostu dziwni. l oni tacy byli. Inny utwor byl taki:,, Jestem z innej planety" i to wszystko. To byty totalnie polityczne teksty. Totartowcy mieli takich swoich faworytow. Ja bylem faworytem przez 3 miesiace, potem spadlem z piedestalu, a moje miejsce zajal Ozzy i Szelest Spadajacych Papierkow. Ale ich czas sie powoli konczyl, wszystko sie wysuszalo. Ja sobie napisalem te sprawy pradowe, wybuchly mi w glowie "Poezyje", a oni polecieli w swoja strone i wtedy sie wlasnie rozdzielilismy. Skonczylem z Totartem i wtedy, takie mam wrazenie, zlapalem wiatr w zagle. O ile oni mnie wtedy ideowo nakarmili na tym moim przystanku rozwoju, to poczulem, ze dostalem od nich sile i poszedlem dalej, mialem juz kolejne koncepcje istnienia sobie samemu. Zaczalem sluchac jazzu, ale tego jazzu, ktorego my w Polsce prawie nie znamy, tego jazzu duchowego, z lat 60-tych. Juz w czasie Totartu, mialem kasete z Coltranem, ale potem trafilem na wszystkich wywrotowcow: Aylera, Colemana, Dolphy'ego. To ci, ktorzy w latach 60-tych robili totalnie punkowa muzyke, bardzo energetyczna, bardzo dojrzala i zmieniali swiat, tak jak Pollock, Warhol, Sid Barrett czy Lennon, tylko, ze stosowali jezyk ezoteryczny: malo ludzi slucha jazzu i wie, co sie w nim dzieje. To byla bardzo goraca, bardzo energetyczna i pelna charyzmy muzyka. Poczulem, ze chlopaki z Totartu troszeczke jakby zostali z tylu, zajmowali sie tymi swoimi performance'ami, ale lawirowali tez w kierunku Psychic TV. Konio, mam wrazenie, strasznie sie tymi sprawami inspirowal. Ja czulem, ze to juz jest taki rzyg. Byt czas, ze sluchalismy muzyki typu: Pere Ubu, Birthday Party, Captain Beefheart, Fred Frith, to byla swietna muzyka, naprawde bardzo dobra muzyka, na ten czas rozjebala mi glowe. To bylo cos, co bylo totalnie swieze i to bylo o krok dalej niz nowa fala, to bylo naprawde totalnie freakowe i rozjebane, to nie byt kanon nowej fali ani gowniarze, ktorzy ubieraja sie w garnitury i sa zimnofalowcami, to byli dojrzali artysci, jak Lourie Anderson na przyklad, ktorzy kreuja jakas totalna nowa, swoja rzeczywistosc. Zupelnie inna od tej totartowskiej, zreszta w tym czasie Zbyszek po prostu odlecial. Mozliwe, ze to bylo otwarcie duchowe, mozliwe ze to byla choroba, albo po prostu nie trafil na dobrego nauczyciela bo nie byl nim na pewno Kacmajor. Pamietam, ze wszyscy jezdzili do Kacmajora sie leczyc i owiadali mi o tym. Myslalem, moze pojade, moze to rzeczywiscie swietny lekarz, ale nic mi nie dolegalo, poza tym jakos tak, nie moge powiedziec, ze cos mnie odpychalo, bo zmienialbym przeszlosc, ale generalnie cos tam karmicznie nie wyszlo. Jak go spotkalem to ten facet totalnie mnie odepchnal - maly, dziwny czlowieczek, z bardzo blisko osadzonymi oczyma, totalnie mesmeryzujacy, patrzacy w oczy, zakompleksiony metafizyk. Mial taki klimat jak Hitler, wyraznie potrafil dzialac na ludzi, wykorzystywal to, manipulowal na maksa. Przyszli do mnie z Sajnogiem z kijem i Biblia, bo chcieli ze mnie Szatana wypedzic.

Albo Biblia albo kijem.

Tak. Mialem cyka, po prostu. Gdyby przyszlo do was trzech kumpli, a w tym jeden taki super-przyjaciel, ktory mowi do was, ze nie nazywa sie Krzysiu, a nazywa sie na przyklad Gora Madrosci, a ty powiesz "Krzysiu, co ty kurwa pierdolisz?", a on na to : "Nie mow tak do mnie, bo ja jestem Gora Madrosc czy Gora Swiatla", a ty "O Jezu...". l to jest dol, bo nie ma zartow, obejmujesz faceta a on nie chce sie z toba przywitac, drugi napierdala ci jakies dyrdymaly. Bylo to dla mnie straszne, ale czulem tez, ze mialem wsparcie w mojej bylej zonie, ktora jest mniszka zen i ona pozwolila mi to zrelatywizowac. Facet po prostu odjechal. W tym momencie zaczalem widziec ten odjazd Zbyszka w kontekscie sytuacji Stachury, ktorego nikt nie skontrolowal i nikt mu nie pomogl. Zbyszek byl zbyt dumny, zeby pojechac do nauczyciela duchowego. Moze starczyloby, zeby pojechal do klasztoru chrzescijanskiego, gdzie sa ludzie, ktorzy wiedza co z tym zrobic. Moze zostalby jakims bogobojnym, normalnym mnichem albo cos takiego. A on po prostu trafil na najgorsza osobe, ktora mogla wtedy pojawic sie w jego otoczeniu, na pojeba, manipulanta, ktory wykorzystal kupe ludzi.

GRANO W CHUJA ZE MNA

No to pociagnijmy watek religijny...

Wiecie co mnie zawsze przerazalo w chrzescijanstwie? Zawsze staralem sie realizowac chrzescijanstwo i czulem, ze duzo jego wibracji jest dla mnie bliskich, a z drugiej strony przerazalo mnie to, ze nagle pojawia sie gosc, jest moim kumplem i mowi: ,,Stary, przyjalem Jezusa". Czulem totalna obcosc, bylem przerazony ..Jezu, no i co sie stalo?". Pamietam, ze bytem kiedys z moja dziewczyna, taka Finka, w ktorej bylem zakochany strasznie za czasow Totartu, to byla moja pierwsza wielka milosc, bylem z nia na spotkaniu z Billy Grahamem w Finlandii i on powiedzial: "Zejdzcie na stadion i poczujcie Jezusa" itd. A ja wtedy mialem totalny okres poszukiwania i szukalem pomiedzy Mormonami, Krisznaitami itd. i wszyscy mowili mi: "Czytaj nasze ksiegi, pytaj sie Boga, ucz sie, jezeli zostanie ci objawione, ze jestes nasz, to OK.". Czytalem, modlilem sie, chodzilem i ni chuja, nic, zero Boga, zero niczego. Mowilem: "Sorry, czuje ze moim bogiem jest chyba kazda religia, wszystko", a oni: "Nie, Szatan toba wlada, nie mozesz byc wszedzie. Jezeli jestes wszedzie, to jestes nigdzie". A ja: "A moze Bog jest wszystkim? Moze jest w kazdej religii?" Odzywalo sie we mnie to prawdziwe, jakby boskie przeslanie, ktore po prostu mowi: "Ty masz racje". Ale co by bylo gdyby papiez, gdyby ktokolwiek, zostawmy papieza nieszczesnego, schorowanego, ale powiedzmy, gdyby kazdy manipulant w kazdej religii powiedzial: "Stary, ty masz racje, po prostu zapytaj wlasnego serca". To kurwa, ludzie by byli uwolnieni, nie byloby kogo dreczyc. Wlasnie to mnie zahaczylo w buddyzmie. Trafilem na pare wykladow Olego i pierwsza rzecz, ktora mnie zaskoczyla to wlasnie to, ze Ole powiedzial: "Sluchajcie, buddyzm jest zbyt piekna rzecza zebyscie biegali z nim za ludzmi i przekonywali". Oho, to jest ciekawe, po raz pierwszy slysze, ze nie ma nic na sile, bo to jest ciezka sprawa, praca nad soba, sa jakies samokontrole, jakas praca nad swiadomoscia, zeby byc lepszym, ale bez wciskania kitu nikomu.

l tam przyjales schronienie?

Tak, ale akurat nie mialem zwiazku z ta wadzrajanska szkola, tylko wpadlem potem, okolo roku 1990 na zen, na japonski buddyzm, a to bylo w zwiazku z moja byla zona, ktora wtedy chodzila do szkoly plastycznej razem z Mikolajem Trzaska. Ona rzezbila, zreszta potem przewinela sie przez Kury pierwsze. Ja juz wtedy chodzilem na karate, to mnie pasjonowalo od czasu, jak zobaczylem Bruca Lee. Poza tym, jako 13-latek bylem w Chinach przez 1,5 miesiaca. Bylem tam ze starym, ktory mial znajomosci w ChiPolBroku. Bylo to dla mnie totalnie inspirujace, gdzies tam zostalo to w mojej podswiadomosci, z tylu glowy, mimo ze nie potrafilem tego wszystkiego wlasciwie ocenic. A dzisiaj jak czytam wywiad z Renata Przemyk, ktora mowi ze Chiny sa wspaniale, wspaniali ludzie, to mnie to do kurwicy doprowadza. Jak dorosla trzydziestoletnia osoba, moze mowic takie rzeczy. Ja gdzie tylko moge, chocby wtedy, gdy gram na koncertach Amnesty International, mowie o tym, ze w Chinach jest chujoza, Chiny generalnie sa przejebane i tam nie nalezy jezdzic w ogole i nalezy totalnie bojkotowac ten kraj. Ale jako trzynastolatek nie wiedzialem wszystkiego, po prostu pojechalem, widzialem Chiny raczej jako piekny kraj, tak jak dzis widzi go trzydziestoletnia Renata Przemyk. Dla mnie to jest szok: jak mozna byc tak nieswiadomym sytuacji politycznych. Mysle, ze wtedy podczas tej mojej wizyty powstal w mojej glowie jakis zwiazek z Orientem, jako dzieciak zapalilem kadzidelko na tandetnym, atrapowym terytorium klasztoru, a potem jak praktykowalem juz zen, ta scena wrocila do mnie, poczulem zapach tego samego kadzidla. Moje cielsko i moj mental caly czas kraza wokol tych wschodnich spraw.

Wyjezdzajac na jakies zgrupowanie, jakis performance z Totartem w Lodzi, chyba w 1987 roku spotkalem sie z goscmi z Kormoranow i tam kolezka, ktory potem zostal ksiedzem zielonoswiatkowym czy cos takiego, niejaki Johnny, saksofonista, powiedzial mi po jakims koncercie ,,usiadzmy w zazen". Nie wiedzialem co to jest, ale on mowi: ,,to lepsze niz dragi, stary, zajebiste, swietne, siedzisz sobie tak spokojnie, to jest twoje, bierz ile chcesz", l rzeczywiscie tak bylo, wiec od tego czasu staralem sie posiadywac. Potem spotkalem Anie, ona miala juz powaznego sticka, ze sie tak wyraze, z praktyka. Znala nauczyciela, byla formalnie zrzeszona. W mlodosci ona byla totalna katoliczka, jezdzila na oazy i spotkala na oazie kogos takiego, jak niejaki Adam Blessen. To byl amerykanski, szybko gadajacy, szczekajacy religijne sprawy pan, maly gosc, ktory chodzil z krzyzem na kolkach. Gadzetowiec totalny - jego syn mial taki malutki krzyzyk na kolkach. Ona uciekla stamtad, bo skumala, ze to niby jest OK, ale gdyby Jezus zyl, albo gdyby mozna tu bylo znalezc jakiegos prawdziwego nauczyciela, to pewnie by za nim poszla, ale zobaczyla, ze to nie to, ze generalnie musi sobie pogadac z kims, kto wie, a nie tylko przeczytal o tym. Chodzi mi o wiedze, o kognicje, o poznanie, o ultymatywne doswiadczenie absolutu. Boga czy nicosci, czy pustki, czy jak tam to kto nazywa, o mistyczne doznania najprawdziwszej, najczystszej wody.

Ja akurat nie mialem chrzescijanskich jazd, ale zainteresowalem sie korzeniami chrzescijanskimi, czytalem gosci typu Kersten: "Chrystus zyl w Indiach", "Prajezus". To bylo dosc zadziwiajace sfinalizowanie mojego problemu, stwierdzilem, ze korzen jest totalnie buddyjski i tyle. Stwierdzilem, ze chrzescijanstwo zostalo spaczone, ze zaklamana zostala idea Chrystusa, ktory, zawsze tak czulem, byl czlowiekiem. Jako dzieciak zawsze mialem taki problem, ze jako totalny mitoman, mitotworca myslalem sobie ,,Wlasciwie to ja moglbym byc Jezusem albo Mickiewiczem, bo ja moge byc kim chce". A tu ktos mi mowi: "Nie, nie synku. Mickiewicz byl geniuszem, a Jezus byl bogiem". "Ale tez czlowiekiem" - ja mu na to. "Ale bogiem". "Ale czlowiekiem". "Ale bogiem", l grano w chuja ze mna. A ja mowie: ,,Zaraz, zaraz. Tak, to ja to pierdole w ogole". Zawsze czulem, ze to manipulacja, bo jezeli spojrzysz z punktu widzenia Biblii, jezeli ona jest prawdziwa, to OK, to lykasz to i sprzedajesz jako prawdziwe, ale jezeli nie wierzysz w to, jezeli podwazasz wszystko, a Budda tu akurat mowi, nie jestem buddolem, ktory wciska ludziom te sprawy, ale to musze powiedziec: "Badz sobie sam lampa, badz sobie schronieniem", l w tym momencie mowisz sobie: jestes kim chcesz byc, prawda? l to juz jest jakas bron. A jezeli sie mowi: "Jestes biednym, malutkim czlowieczkiem, jestes slaby, Jezus byl czlowiekiem jak ty, ale wlasciwie byl bogiem, po prostu mial piete achillesowa, slabiutka pietke, ale w ogole to byl bogiem, ale byl jak ty, maluczki Krzysiu czy Rysiu". To bylo dla mnie zawsze straszne, bo czulem, ze nie moge nasladowac Jezusa, jezeli on byl bogiem. Jezeli byl czlowiekiem, to pozostaje pojsc za nim i go nasladowac, a jezeli byl bogiem, to zawsze bede slaby, bede upadal i nie podniose krzyza na dziesiec centymetrow. l dlatego uwazam, ze to zostalo totalnie zmanipulowane przez wieki i uwazam, ze ta nauka to jest paulinizm, to jest nauka, ktora zostala zmieniona, Biblia zostala zmieniona. Hinduski mysliciel czy duchowny napisal w wierszu: "Od kiedy stworzono kosciol Bog nigdy w nim nie mieszka, od kiedy bylo serce. Bog nigdy go nie opuscil". To byla dla mnie totalna prawda, po prostu tworzymy koscioly i Bog ucieka. A ja wciaz sie ucze, bo buddyzm jest taka ciekawa nauka, w ktorej sie podpiera zarowno wiara jak i zwatpieniem i to totalnym. Mozna tak samo watpic, jak i wierzyc i to jest ciekawe. l jeszcze jeden cytat z Buddy, ktory mnie totalnie zainspirowal: ,,Nie wierz medrcom dlatego, ze byli madrzy, dlatego, ze mowiono, ze byli madrzy, nie wierz pismom swietym, dlatego ze sa uznane za swiete, nie wierz niczemu czego nie sprawdzisz swoim sercem i umyslem". To jest dla mnie wiarygodne. Budda mowi: "Stary, jestes taki sam jak ja, mozesz robic wszystko co chcesz, rob co chcesz. Jesli chcesz byc bogiem mozesz byc bogiem, jezeli chcesz byc czlowiekiem - mozesz byc czlowiekiem. To jest wielka szansa ludzkosci, wykryta przez goscia, ktory jest bardzo madry, ale jednoczesnie jest jak ty i ja, po prostu postanowil pojsc w kierunku duchowym i go rozwinal. Ale mysle, ze w kosciele katolickim, w chrzescijanstwie tez sa takie postacie, ale one sa niestety izolowane, zepchniete na druga strone. Papiez zajmuje centralne miejsce, a papiez nie jest zadnym medrcem, to jest zwykly facet, ktory sie myli, mowi czasami dziwne rzeczy, jakies pierdoly, myli sie po prostu. A z drugiej strony jest Matka Teresa, ktora robi niezwykle uduchowione rzeczy i to jest totalny ideal chrzescijanstwa. Albo Eckhard, ktory mowi rzeczy, ktore sa juz totalnie buddyjskie, mowi o tym, ze Bog jest nicoscia wiec zostaje wyklety i oblozony ekskomunika. Wszystkie rzeczy, ktore wyczytalem u Eckharda byly niesamowicie buddyjskie, mysle, ze on mial totalny wglad.

A masz jakies zdanie na temat tych - tak czestych ostatnio - nawrocen rockowych?

Mysle, ze zawsze jest aspekt neoficki, aspekt pierwszej fazy kazdego nawrocenia, ze facet wita sie z toba i mowi: "Hare Kriszna", "Hare Budda" i zaczyna ci wciskac swoj kit, bo on wyszedl wlasnie albo z chlania, albo z niewalenia walenia konia, albo z ciecia sie po rece albo nie wiem z czego. To sa ludzie, ktorzy chca ci wciskac swoja slabosc, dlatego to jest niby powerowe. Mysle, ze im bardziej jest to powerowe tym bardziej jest to slabe, bo oni nie sa tego pewni, oni musza nawracac. Tak to chyba jest z nawroceniami naszych czcigodnych rockowcow. Jak beda totalnie ustaleni w swojej wierze, to beda cisi, nie beda nic mowili na ten temat albo beda bardzo delikatnie to sprzedawali. Zeby to dobrze sprzedac, to i trzeba po prostu to robic tak, zeby ludzie nie rzygali. Z religia trzeba dzialac delikatnie: jak facet mocno czuje sie buddysta, wie ze jak tylko wrzuci za bardzo igielke odrebnosci, na tyle mocno, zebys poczul sie obco, zebys poczul, ze jestes na zewnatrz jego immanencji, to poczujesz sie, jakbys byl w mieszkaniu ludzi, ktorzy maja 120 lat i pachna starzyzna. To tak jak z jehowitami - zawsze towarzyszy im ten specyficzny zapach, stechlizna odmiennosci, po prostu czuje sie odpychanie. Ja tego nie chce, dlatego staram sie omijac ten temat, tylko rzucac bardziej uniwersalne przeslania. Zauwazylem zreszta taka rzecz, ze buddyzm na Zachodzie stara sie omijac te tematy, nie wchodzic w takie sprawy, zeby ludzie nie czuli oddzielenia. Gosc na przyklad robi akcje typu odosobnienia np. na dworze, dla bezdomnych, wchodzi miedzy wiezniow, rozdaje im schronienia. Buddyzm zawsze mial te ceche, ze sie asymilowal, bo w ogole nie ma dogmatow, wiec moze wejsc wszedzie, stac sie wszystkim. Jest to diabelskie dla ludzi, ktorzy maja dogmaty i chca manipulowac, a dla ludzi, ktorzy nie maja tych dogmatow, tylko po prostu chca dobrze, jest to OK, poniewaz buddyzm moze wejsc pomiedzy voo-doo'owcow i polepszyc jakosc ich religii, sprawic, zeby byla nacechowana wspolczuciem i altruizmem, albo moze wejsc miedzy chrzescijan i wspomoc ich praktyke, nie zrzucajac wcale z piedestalu ich bozkow.

Pomimo tego, ze papiez nieprzychylnie wypowiada sie o buddyzmie, sa mnisi w klasztorach chrzescijanskich praktykujacy zen.

Chrzescijanie mowia o tym, ze praktyka medytacji u nich istniala zawsze: u karmelitow czy elzbietanek. Ojciec Lasalle, facet zyjacy 40 lat w Japonii napisal, ze kwestia czy Bog, czy nie Bog i tematy, dotyczace relatywizacji absolutu sa dla ludzi, ktorzy tego doswiadczyli totalna bzdura. Jezeli ktos ma doswiadczenie jednosci, doswiadczenie tego, ze wszyscy ludzie sa jednym ze wszystkie swiaty sa jednym naprawde nie ma miedzy nimi zadnej roznicy, rozmowa o tym, czy istnieje. Bog czy nie jest smieszna, bo to jest tylko kwestia slow, to jest po prostu kwestia werbalizacji. Ludzie ktorzy trzymaja sie slow, koncepcji, sa dla mnie najmniej wiarygodni. Teksty takie jak: "Dobrze, ale powiedz, czy Bog istnieje czy nie, bo sie z toba nie przelamie chlebem" na przyklad, albo "wraze ci noz w brzuch, jezeli powiesz mi, ze nie istnieje", to jest problem, fundamentalistyczny problem naszych czasow, istniejacy wszedzie i nie pozwalajacy nam spokojnie zyc, cieszyc sie pokojem. To jest kwestia malosci duchowej, koncepcji, ktora zaslania widzenie. A wracajac jeszcze do chrzescijanstwa, dyskutowalem wiele z chrzescijanami i musze powiedziec, ze szanuje szczegolnie tych, ktorzy nie sa na pokaz. Brzoska jest dla mnie autentycznym chrzescijaninem, podoba mi sie to, ze pije, jest pijakiem, a jednoczesnie jest praktykujacym chrzescijaninem i to jest bardzo autentyczne. Wiele z nim imprez przegadalem, przepijalem, rozmawialem z nim trzy dni na temat Bizancjum, ojcow kosciola, jakichs tam historii augustynsko-tomaszowych i on mowil mi nie raz: ,,0, stary, nie znasz tego calego chrzescijanstwa, nie mow tak z gory, bo ja sie nie przypierdalam do buddyzmu. Nie mozesz powiedziec generalnie o kosciele czy o chrzescijanstwie tego i tego, poniewaz to jest duze zagadnienie, to jest stara, wielka religia, sa w niej bardzo rozni ludzie". l dzieki temu, ze on mi tak powiedzial, zrozumialem, ze nie moge powiedziec, ze kosciol jest do dupy, poniewaz dopoki istnieje jeden dobry chrzescijanin, ktory ma otwarte serce, to kosciol zyje. Moge mowic o ksiezach, moge mowic o organizacji, ktora dla mnie jest do dupy. Ale z drugiej strony, gdybym mial wyznawac buddyzm na Cejlonie albo w Japonii, gdzie dziala cala organizacja zwiazana z ta religia, moze bylbym dzisiaj chrzescijaninem. Mysle, ze takie sprawy trzeba rozpatrywac relatywnie. Z drugiej strony mysle, ze dopoki istnieje paru gosci, ktorzy maja wlasciwe rozumienie chrzescijanstwa, Chrystusa czy milosierdzia, to jest OK, nie moge o nich zle powiedziec. Ale tu pojawia sie kwestia tego, ze oni nie moga tak powiedziec, bo jezeli powiesz ksiedzu "Ja jestem kosciolem", to cie zajebie. Przezylem to przy mojej ostatniej spowiedzi, podczas przyjmowania sakramentu malzenstwa, powiedzialem sobie, ze to jest moj ostatni styk z kosciolem. Rozmawialem ze spowiednikiem o narkotykach, o seksie itd. i stwierdzilem, ze nie ma szans. Probowalem mu wytlumaczyc, ze kosciol sie liberalizuje, ze wierze w Boga ponad religiami itd., gosc mnie od razu zlal totalnie, szybko mnie sprowadzil na ziemie. ,,Myslisz, ze uprawianie seksu przed slubem, to nie szalenstwo? Nie, mlody czlowieku, to co Walesa teraz robi..." i polecial w polityke. Tacy kolesie to po prostu debile, nie mam ochoty rozmawiac z nimi. Ale dla odmiany spotykasz goscia typu Jan Bereza, ojciec, ktory jest duchowym mentorem Brzozki, mnich z klasztoru w Lubiniu. Facet jezdzi na medytacje, spotykamy sie w Oswiecimiu na ekumenicznych posiedzeniach, gdzie medytujemy wszyscy chrzescijanie, jacys sufici, buddysci, Zydzi. Facet pije piwo i wiadomo, ze nie musimy rozmawiac na fundamentalne tematy, bo facet totalnie wie o co chodzi. Ale jego moze za buddyste juz uznaja albo nawet wyklna za jakis czas. l wiem, ze dopoki tacy goscie sa w kosciele, to jest szansa porozumienia, bo ten facet sie nie bedzie mnie pytal o imponderabilia, tylko sie napije ze mna browara i bedziemy rozmawiali o innych rzeczach, bez sprawdzania dokumentow na bramce. Jest to tylko jeden aspekt, trudno mowic o tym w calosci. Czuje sie troche jak Zyd w chrzescijanskiej wspolnocie. Mowie tak troche przekornie, bo nie dojrzalem u siebie jakichs zydowskich korzeni, a przydaloby sie w sumie - mialbym wyrazna odpowiedz na pytanie, dlaczego jestem inny. Ale moze to wszyscy sie czuja inni, ale tak sie boja tej swojej innosci, ze wola udawac tlum. Ale zawsze mialem klopot, zeby sie identyfikowac z polskoscia, a szczegolnie z glupim aspektem tej polskosci.

ciag dalszy

.

Zrobione przez: TylkoPolskiRock Webring