Totart

BURDEL

***

czesc 4

.

***

Wolny Magazyn Autorow Maæ Pariadka - Nr 1/1999

WIELKI WYLEW TYMONA

NARKOTYKI TO AMBIWALENTNY TEMAT

No to dragi. Mowiles o przypalaniu, a czy miales jakies oswiadczenia z kwasem z grzybami itd?

Narkotyki to bardzo ambiwalentny temat. Moge powiedziec, ze z jednej strony narkotyzowalem sie chetnie i to w okresie, kiedy dragi nie byly zbyt modne. To byly lata 1984- 85, przypalanie bylo tajemnica poliszynela i czyms w bardzo dobrym tonie w towarzystwie alternatywnym, ale gandzia byla tak slaba, ze trzeba bylo spalic cztery cybuchy, zeby sie ujarac. Bylem wtedy zachwycony jaraniem gandzi, bylem zachwycony swoim lowotokiem, ktory nastepowal trzy razy szybciej niz zwykle, nachodzily mnie jakies totalne dygresje - zlew na calego. l z dzisiejszej perspektywy musze powiedziec, ze pierwsze doswiadczenia z dragami byly bardzo otwierajace. Moze zapodam tu jakas prosta teoryjke -wydaje mi sie, ze narkotyki otwieraja czakram duchowosci, czy jak to sie nazywa i pojawia sie pytanie: co z tym dalej zrobimy. Bo jezeli sie poleci w dziesiec lat palenia bez przerwy, to sie mozna znalezc w dupie, mozna po prostu odleciec, sczeznac, zakurzyc sie, tak jak wielu moich kolegow. A jesli chodzi o mnie, to ja chce byc uczciwy, bo tu nie ma co oszukiwac: cztery razy dmuchnalem w zyciu koks, tyle razy amfetamine dmuchnalem, chyba trzy razy wzialem w zyciu kwasa, raz wzialem grzyby i przypalalem przez 10 lat od imprezy do imprezy,nie codziennie, ale tak, powiedzmy towarzysko, co dwa tygodnie. Ale pojawil sie w pewnym momencie jednomachowy, kilerski stuff z Holandii. Zaczalem wiec uciekac z tej imprezy, choc na poczatku szukalem nawet w dragach przejscia na druga strone, szukalem w nich czegos duchowego. Pamietam, ze jak wzialem kwasa, to wymyslilem sobie, ze biore go w intencji poznania, bo chcialem poznac nature rzeczywistosci. Wiadomo, oczytalem sie Momsona, jakichs innych debili, teksty Lenona znalem od dziecka po polsku i od wieku 12 lat marzylem o tym, zeby wziac LSD. To byl dla mnie totalny trip, po prostu musialem to zrobic. l to dopiero na poczatku lat 90-tych udalo mi sie poeksperymentowac z tymi rzeczami i mam ambiwalentne zdanie na temat narkotykow. Z jednej strony uwazam, ze jezeli ktos czuje, ze musi ich sprobowac, to ja mu tego nie zabronie. Nie chce do tego zachecac, ale uwazam, ze jezeli ktos czuje, ze musi to zrobic i czuje, ze ma sile, zeby sie tym nie zamasturbowac na smierc, to chyba musi to zrobic. Ale z drugiej strony jest to totalna pulapka. Nawet nie chodzi mi o narkomanie, chodzi mi po prostu o onanie. Palac gandzie w pewnym momencie zszedlem juz z etapu poszukiwania na pulap towarzyski, jaralem, bo wszyscy mi dawali gandzie, juz nie chcialem jarac, chcialem sie wyrywac. Z browarem jest tak, ze dziala totalnie po polsku, prosto. Wypije sie go, jest czlowiek glupszy, ale generalnie jestes tym samym Krzysztofem, jestescie tymi samymi chlopakami, ja tez jestem tym samym Ryskiem. Jestem moze troszeczke mniej szybki, glupszy, troche sie zaczynam jakac, ale generalnie on nie dziala na umysl tak drastycznie, jak na przyklad drugi, ktore zmieniaja go, albo przestawiaja cie jakos, pojawia ci sie druga rzeczywistosc. Jedziesz sobie taka malutka lokomotywka po bocznym torze i wydaje ci sie, ze to prawda - szczegolnie jak jarasz 10 lat. To sie dzieje z moimi kolegami: przychodze, patrze i mowie do kolesia: "Sluchaj, stary, byles dla mnie kultowa postacia, jestes moim idolem z czasow dziecinstwa", a on "Tak, swietnie, ale masz jakis towar?". Spotykam sie z gosciem, ktory normalnie ma osobowosc jak moja, albo wasza, ale ma 2/3 tej osobowosci przywalone kamieniem mlynskim z wlasnej woli i nie moze sie z tego podniesc. l to jest zalamujace, chcialem tego goscia zobaczyc jak jest trzezwy, jak biega rano z czysta glowa. Wiadomo, ze kazdy sie moze upierdolic czy upalic, ale gosc jest z wlasnej woli 10 lat we wnykach takich, ze po prostu szkoda patrzec na taki marnujacy sie talent To bylo dla mnie totalnie dolujace doswiadczenie, zrozumialem czemu taki gosc nie robi kariery. l nie chodzi mi o to, ze on nie rozmawia w talk show, w Wywiadzie z Wampirem, ale czemu on na przyklad nie wydal dwudziestu plyt, czemu go nie ma np. w Nowym Jorku, o to mi chodzi, bo moglby to robic, bo jest bardzo zdolny. Puszcza mi jakies fajne, naprawde zajebiste rzeczy, a ja mowie "Fajne, co ty tutaj jeszcze robisz?". "A, przyjechalem na wyklad, wiesz, zapalisz?". "Nie, dziekuje". "Na wyklad przyjechalem, spoznilem sie trzy godziny, ale mam okna, zobacz". Pokazuje mi jakies szare ramy okienne, ktore, wyrwane skads, ktos mu dal. On: "Nic, fajnie, te okna przynajmniej mam, pojade na wioche z oknami". Zappa nie nagralby tylu zajebistych plyt, gdyby palil w kolko. To jest ten aspekt wlasnie narkotykow, ktorego nienawidze, zreszta to samo z alkoholem.

Czyli twoja piosenka "Drugi to syf" byla szczera?

Byla szczera, choc uwazam, ze one mi cos otwarly. Jak sobie przypominam swoj pierwszy odjazd na trawie w roku 1985 w Remoncie, na "Poza kontrola", to widze totalny odjazd. Mam wrazenie, ze te odjazdy dragowe, te najsilniejsze odjazdy dragami, ktore z reguly sa przy pierwszym, drugim albo trzecim razie to sa otwarcia czapy, otwarcia wrecz duchowe, na inne aspekty rzeczywistosci, na plynne aspekty rzeczywistosci, na to ze ona jest inna, ze nie jest solidna, ze moze sie wszystko zmienic, ze nagle okazuje sie, ze szczury moga byc bossami cywilizacji, to sa rzeczy jak z science fiction, historie zupelnie poboczne, ktore, jezeli wejdziemy w nie totalnie, moga sie okazac pozyteczne, bo lapiemy relatywny stosunek do swiata, dystansik. Ale to sie moze stac pulapka i to jest wlasnie problem z drugami: silne osoby moga sobie dawkowac, powiedziec sobie kiedy wychodza, albo kiedy uzywaja tego calkowicie zabawowe, a sa osoby, ktore w to wchodza i nawet nie musza byc narkomanami, ale wiadomo, ze taki gosc nie funkcjonuje juz normalnie bez trzech browarow dziennie albo bez macha gandzi. Przestalem palic gandzie w roku chyba 1993 i przez trzy lata bylem bardzo anty-gandziowo nastawiony, nie palilem w ogole gandzi, stwierdzilem, ze to jest syf, zmienia osobowosc, w ogole gowno.

Neofita.

Tak jest. l przyjechal Lester Bowie, ktory byl totalnie trzezwym, fajnym facetem, a palil codziennie przez 35 lat, totalnie uduchowiony facet, totalnie kumaty, otwarty, zero w ogole protekcjonalnosci. Gosc, ktory znal Davisa, znal Coltrane'a, znal Dolphy'ego i mowil, ze to byli zwykli ludzie. Po prostu zwykly facet. Palil jointy przez dwa lata z Marleyem na Jamajce, znal sie z nim, chodzil do niego, graf z Fela Kutim 7 miesiecy. l gosc mowi do mnie: "Wiesz, tak wyglada kwestia narkomanii, stary. Zobacz, rozmawiamy, ile wypiles browarow?". Ja mowie: "Cztery", a on "A ja jeden sacze, widzisz, to jest tylko kwestia umiarkowania. Jak sie tego nauczysz, wygrasz", tez byl waga wiec poczulem, ze to jest klucz, faktycznie, ze jezeli nauczysz sie wywazac, to wszystko bedzie OK. Pomyslalem sobie "A, ujaram sie z nim". Poczulem, ze wpadlem w gowno: mam sztywne poglady, juz sie zlapalem na neofityzm. Ujaralem sie z nim potwornie dwa razy i teraz tez mi sie to zdarza raz na dwa lata, zeby udowodnic sobie, ze nie jestem zadnym pierdolonym neofita. Aczkolwiek jezeli chodzi o drugi ciezsze typu koks czy amfa, to juz nie wracam do tych doswiadczen, poniewaz mam tak zle wspomnienia, czuje, ze biorac drugi zyjemy w pozyczonym czasie, tak jakbys dostal karte kredytowa i masz tam 15jazd, czy 2000 jazd za darmo, ale 2001 jazda moze byc ostatnia, albo moze byc bardzo niedobra i moze ci mozg calkowicie rozwalic, moze wszystko sie odwrocic i moze byc tak jak z jednym z moich kolegow, ktory wyszedl przez okno z wiezowca. To jest kwestia tego, kiedy wypali sie dobra karma, jak to sie mowi w buddyzmie. Mowi sie zartobliwie, ze jest 5000, czy 30000 ejakulacji na zycie - ale te z reki sie nie licza- i podobnie jest z drugami, tylko po prostu niektorzy maja trzy, niektorzy maja piec, niektorzy maja tysiac jazd. Ale jak widze, ze mlodzi goscie wala tysiac kwasow i potem sie okazuje, ze maja jakies dziury energetyczne w aurze, czuje, ze facet cos stracil, ze jestes z gosciem, a on nie wyczuwa wszystkich spraw, mowimy o czyms, a on jest gdzie indziej, nie czuje wszystkich wibracji. Mowie o kontakcie, nie mowie o metafizyce. No i tak dzialaja drugi. Ja generalnie przestrzegam, zeby bardzo uwazac z tymi rzeczami, na pewno daja otwarcie, ktore co prawda mozna uzyskac normalnie, ale jezeli ktos czuje, ze musi choc raz sprawdzic jak to jest, to niech sprobuje, ale tylko wtedy, gdy czuje, ze ma jakas samokontrole. A jezeli po prostu czuje, ze nie musi i to nie jest dla niego, to niech tego nie bierze bo to jest syf. Ale ze one sa zupelnie zle to nie powiem, poniewaz nic nie jest dla mnie zle, wszystko jest relatywnie dobre albo zle, zalezy od tego z jakjego patrzymy punktu widzenia. Rzecz zla moze byc zupelnie dobra, kiedy jest widziana z innej perspektywy. To sa relatywne sprawy. Czytalem ostatnio wywiad z Dalajlama w Wyborczej i tam byl poruszony temat aborcji. l tam wyszedl typowy dla buddyzmu relatywizm, ktory nie jest moja ideologia, tylko po prostu jak sie wchodzi w buddyzm to sie tym obrasta. Takie tao, na zasadzie: "Jaka jest pogoda?", ,,A co ci powiedziec, jak wolisz, z jednej strony pada deszcz, a z drugiej - swieci Slonce i to jest w tym samym momencie, naraz. Na co wolisz patrzec, na aspekt deszczu czy na aspekt slonca? To sie dzieje w tym samym momencie i jest jedna wielka rzeczywistoscia".

WIESNIAK Z POLSKI,ROSJANIN, LAGROWIEC

Rok 1989 - czy odczules jakos ta zmiane? Czy to bylo wazne dla ciebie, ze wychodzimy z komuny, wchodzimy w nowa rzeczywistosc?

Bardzo, choc nie bralem udzialu w niczym konkretnym. Zlewalem sie z gosci, mialem takich znajomych w szkole, ktorzy nosili bibule, aczkolwiek szanowalem to. Oczywiscie, gdyby bylo trzeba, gdyby przyszli tutaj Niemcy w helmach, tych znanych nam dobrze i nagle zaczeli do was strzelac, to musialbym karabin wyciagnac i napierdalac w nich, ale modle sie, zeby to sie nie stalo, zebym mial taka karme, zebym mogl z wami uciec do Ameryki, palic cygara w sombrerach, spierdolic stad calymi rodzinami, moze z przyjaciolmi czeskimi. Uwazam, ze najgorsze to byc w zlym miejscu w zlym czasie, wezmy takie na przyklad powstanie warszawskie - to jest straszny dramat dla mnie, nie wiem co bym zrobil. To sa ekstremalne sytuacje, zapytywanie Hamleta, w takiej sytuacji nie ma dobrego wyjscia. Cale szczescie, ze nie trzymamy trupiej czaszki w lapie, choc z drugiej strony, w pewnym sensie, trzymamy. W tym czasie bylem bliski takim formacjom jak WiP, RSA, czy Pomaranczowa Alternatywa. One wszystkie co najmniej ocieraly sie o anarchizm. Nie czytalem za duzo tych wszystkich pojebow z XIX wieku, czulem anarchie bardziej intuicyjnie, tzn. uwazam. ze duza racja stoi za tym, aczkolwiek trudno mi bylo w to wchodzic, bo wydaje mi sie, ze to jest bardzo trudne do zrealizowania. Potrzeba panstwa jest w ludziach, wiec trzeba to kontrolowac, a zeby kontrolowac zamieniamy sie znowu w komune i paru dziadow posyla mlodych na wojne. To jest kwestia wolnosci osobistej. Jestem bliski chyba takiemu anarcho-libertarianskiemu mysleniu, czyli rob sobie co chcesz, jezeli jestes szczesliwy to OK, jezeli chcesz sie pedalic to sie pedal, pod warunkiem, ze nie pedalisz sie z dzieciakami, albo nie zmuszasz nikogo na sile, rob co chcesz. Byla mi bliska taka formacja polityczna, ktora apoteozowala wolnosc, a z drugiej strony miala duzo humoru. Mysle, ze humor jest wyzwoleniem, oczywiscie nie humor histeryczny, ale zdrowy, czysty, inteligentny. Kiedy pojawil sie rok 1989, poczulem sie dumny z tego, ze wreszcie moj kraj jest wolny. Wyjezdzajac promem do Finlandii, gdzie mialem laske jak wspomnialem, kiedy mowie po polsku, kupuje sobie browara jednego, kupuje Marlboro kelner przestaje mnie uwazac za obywatela gorszej kategorii. Do tej pory, jezdzac, kupujac browar musialem mowic po angielsku, co bylo zenada dla mnie totalna. Obcujac z komuna krotko, przez te pare lat, czulem sie totalnie jak jakis kolchoznik, towar drugiej kategorii, jakbym po prostu mial pieczatke na czole, takaz ziemniaka: ,,Wiesniak z Polski, Rosjanin, lagrowiec", upadek totalny. Gdziekolwiek bys nie byl, po jakiejkolwiek stronie, jestes Polakiem i jest przejebane w ogole. Polakiem, ktory dal sie schwytac w klatke, upodlic. Ja bylem dumny, ze sa takie sily w naszym kraju, ktore nie Havla polskiego, ktory pali jointa z Velvetami i chce Zappie zaproponowac teke ministra kultury, bo takiego Havla u nas nie bylo, ale chociaz tego Walese na piedestal wnosza, ktory jednak jest w stanie bezkrwawo wyjsc z tego konfliktu, jakim byla historia oddania wladzy przez partie. Bylem dumny, bytem na haju, przez pare lat czulem, zreszta do dzisiaj czuje, ze dane nam jest zyc w bardzo ciekawym kraju, ze mamy tysiace mozliwosci. To jest optymalna sytuacja. Rewolucja amerykanska, polityczna, kulturalna i seksualna zaszla w latach 50-tych, 60-tych, bitnicy i hippisi, polityczne sprawy i to co za tym idzie, wszystkie klimaty od Kennedy'ego do Clintona cygara w pipie i zaciagania sie bez zaciagania sie - wszystko tam zaszlo juz wczesniej, ta rewolucja juz zaistniala. U nas tak naprawde nie bylo szansy zaistnienia tego wszystkiego, bo u nas byla totalna izolacja, my bylismy w wiezieniu, u nas wszystko bylo bialo-czame i, powiedzmy sobie szczerze, kiedys pisalem o tym w ..Jazz Forum", ani Czerwone Gitary to nie byli Stonesi czy Doorsi, ani Grechuta to nie byl Dylan. Abakanowicz to nie byl Andy Warhol i co za tym idzie, po prostu ta cala sprawa polityczno-kulturalna nie zaszla u nas. Dopiero teraz jest szansa, zebysmy sie tym zachlysneli, totalnie wyrazili siebie.

ciag dalszy

.

Zrobione przez: TylkoPolskiRock Webring