Kin Ping Meh Kin Ping Meh

1971 Brain Records /1998 Repertoire Records


Kin Ping Meh nie jest wbrew pozorom nowym typem ping ponga uprawianym na runie leśnym. Określenie to zostało zaczerpnięte z XVI-wiecznej chińskiej powieści i oznacza gałąź kwiatu śliwki w złotej wazie. Korzenie grupy nie sięgają jednak aż tak dawnych czasów. Około czterystu lat później, a dokładnie w 1970 roku, 15 sierpnia odbył się pierwszy koncert formacji o tej oryginalnej nazwie. W ciągu następnych paru miesięcy grupa wygrała wszystkie konkursy młodych talentów, w jakich brała udział, co szybko przyniosło im kontrakt z Polydorem.

Wkrótce muzycy rozpoczęli występy u boku takich sław jak choćby Rory Gallagher, Deep Purple, Slade, Golden Earing, czy Uriah Heep.

Myślę, że to, co ma do zaoferowania Kin Ping Meh co najmniej dorównuje wymienionym formacjom, a na pewno im nie ustępuje. Bez wątpienia udowadnia to ich debiutancki album.

Wszystko zaczyna się od delikatnie mantrowych dźwięków, które z czasem zaczynają narastać, by w końcu wybuchnąć soczystym riffem. Soczystym, choćby ze względu na świetną realizację płyty, co docenili nawet ówcześni anglosascy krytycy muzyczni. Kolejny dowód na to, że i wtedy można było nagrać krystaliczną dźwiękowo longplay.

Kolejny Sometime wyłapał wszystkie elementy, by zaklasyfikować go do pięknej ballady. Szczególnie intryguje delikatny podkład w tle zagrany na organach bądź mellotronie, który nadaje utworowi szczególnego, lekko nostalgicznego charakteru.

Bonusowe utwory, których jest prawie tyle, co normalnych utworów, trochę psują nieskazitelny wizerunek płyty. Wyróżnia się zabawna Alexndra o klimacie piosenki z kowbojskiego saloonu. Poza tym większość dodatkowych utworów to alternatywne wersje kompozycji z longplaya.

Debiutancki album Kin Ping Meh zasługuje na uwagę każdego fana racka lat 70. ze szczególnym wskazaniem fanów progressive. Niemieckie granie tamtych lat było na najwyższym poziomie często przyćmiewając nawet gwiazdy brytyjskie.

5.gif (71 bytes)