Romuald i Roman

Romuald i Roman

Autor: WIESLAW KROLIKOWSKI, TylkoRock 06/1993

Recenzja plyty

ROMUALD l ROMAN
Pytanie czy haslo; Czlowiek Polskie Nagrania - Muza (1969)
Sklad: Romuald Piasecki - g, voc; Roman Runowicz - g, voc; Jacek Baron - b; Andrzej Tylec - dr

Od razu wyjasniam. Wyjatkowo wybralem mala plyte - "czworke" z ledwie dwoma, tyle ze dluzszymi utworami - bo i zespol byt wyjatkowy. Na pewno zaslugiwal na longplay, lecz jakos nie zdolal go nagrac. Najpierw nie miescil sie w bigbeatowych ramkach, pozniej jakby nie byt pewien, co chce przekazac. Muzykom marzyla sie dzika, swobodna muzyka. Tak przynajmniej to zapamietal Tomasz Tluczkiewicz. ktory byl kims w rodzaju ich impresaria (zwanego wtedy "kierownikiem") Romuald i Roman.

Ten kwartet powstal we Wroclawiu w maju 1968 roku. Wlasciwie byla to lokalna supergrupa. W jej sklad weszli liderzy dwoch najpopularniejszych zespolow mlodziezowych stolicy Dolnego Ślaska, spiewajacy gitarzysci Romuald Piasecki (Grupa l) i Roman Runowicz (Elar 5). Romuald i Roman startowali jako zespol Wroclawskiego Klubu Jazzowego i natychmiast sprobowali wykonac skok z bigbeatowych oplotkow na gleboka wode prawdziwej awangardy. Zwyciezyli w gliwickim konkursie Studencka Estrada 68, wykonujac Requiem dla pastora Kinga ze zbiorowa improwizacja. Przedstawili tez wtedy... psalm Mikolaja Gomolki we wlasnym opracowaniu. Jakby tego bylo malo - zapowiadali wlaczenie do repertuaru kompozycji jazzowych mistrzow ze swiata i z kraju - Ornette Colema-na, Charlesa Mingusa i Zbigniewa Namy-slowskiego. Nieco pozniej mozna bylo przeczytac w prasie, ze sa pod wrazeniem eksperymentow PrettyThings i Pink Floyd... Nie nalezy brac zbyt serio tego, co opowiadalismy wtedy o swoich muzycznych wzorach... Faktem jest, ze ambicja nas zzerala i wiedzielismy, ze byla jakas awangarda rockowa na swiecie i ze lepiej powolywac sie na Franka Zappe niz na Rolling Stones - opowiadal mi po latach Tluczkiewicz. Zreszta grupa miala nawet swoj powielony manifest artystyczny. Romuald i Roman intrygowac wtedy mogli nie tylko zadeciem na prawdziwa sztuke.

Idac z duchem czasu stali sie u nas prekursorami psychodelicznego rocka, moze nawet- swojskiej analogii do tego stylu. A byli w tym na pewno bardziej autentyczni od goniacych za nowinkami - i juz wtedy takze "psychodelicznych" -Niebiesko-Czamych. Na dodatek trafili na Stanislawa Lose, ktory potrafil wyczarowywac odpowiednia oprawe koncertow. W marcu 1969 roku, po wystepie Romualda i Romana na imprezie z cyklu "Musicora-ma", mozna bylo przeczytac w "Sztandarze Mlodych", ze zespol tworzy efektowne widowisko typu psychodelicznego, w ktorym obok walorow czysto muzycznych istotna role odgrywaja efekty swietlne, projekcja filmowa itp., dzieki czemu panuje specyficzny nastroj. W tymze roku kwartet awansowal do krajowej czolowki, ale latem w finale prestizowego Mlodziezowego Festiwalu Muzycznego zajal drugie miejsce, za Dzamblami. Za to triumfowal na - zorganizowanym po raz pierwszy - Ogolnopolskim Festiwalu Awangardy Beatowej w Kaliszu. Pod ta dziwna nazwa w praktyce kryly sie proby grania nowoczesnego rocka. Wczesniej - wiosna 1969 roku - Romuald i Roman nagrali wspomniana juz mala plyte. Trudno ja traktowac jako artystyczne osiagniecie, lecz i nie sposob zlekcewazyc.

Mozna powiedziec: ciekawa pamiatka po ciekawym zespole. Mimo wszystko - chwila prawdy o grupie. Pytanie czy haslo Pia-seckiego i Runowicza: piosenka o prostej harmonii i brzmieniu, ktore bliskie jest wczesnego Cream. Po latach mozna juz chyba darowac pewien brak precyzji wykonawczej. Wazniejsze, ze to utwor z tekstem, jakiego nie odwazylby sie napisac zaden z teksciarzy, obslugujacych wtedy big beat. Swego rodzaju studium psychicznej depresji, zyciowej frustracji, z natarczywym czy to ma sens? No i Czlowiek Runowicza, ze slowami Ryszarda Wojtylly, owczesnego "kierownika literackiego" grupy: tez tematem sa rozterki mlodego czlowieka, jego zagubienie. Do tego konflikt pokolen, te ironicznie cytowane madrosci ojca: Zycie to nie jest film kolorowy, w zyciu glupiemu zle... Tu z kolei zespol - mimo swej nieporadnosci - stara sie naprawde eksperymentowac: wstep free, pozniej utwor w duchu Beatlesowskich kolazy muzycznych - zlozony z kontrastujacych ze soba czesci, o roznych schematach rytmicznych. Romuald i Roman to krotka historia z dlugim zakonczeniem. W 1970 roku zespol mial swoj najwiekszy przeboj: Bobas. Ciekawe, ze w tej piosence "pod" Strange Brew Cream udalo mu sie przemycic obrazek znojnego zycia obywatela PRL... Z czasem specjalnoscia kwartetu staly sie rozimpro-wizowane koncerty klubowe. Niestety, niewiele z ich magii udawalo sie przeniesc do utworow nagrywanych dla radia. Romuald i Roman - nadal ni to amatorzy, ni profesjonalisci - znalezli sie na rowni pochylej. Zbuntowany, lecz zamierajacy zespol po raz ostatni dalo sobie znac w poczatku 1972 roku, jako specjalna atrakcja kolejnego kaliskiego festiwalu. Malo juz atrakcyjna. Piasecki powrocil pod szyldem Romuald i Roman w 1973 roku, w jazzrockowym repertuarze. Bodaj na dwa lata.

Czeslaw Niemen

Polanie

Chocholy

L

Zrobione przez: TylkoPolskiRock Webring