IV Festiwal

MUZYKA W KRAJOBRAZIE
Inowlodz '99



29, 30, 31 lipca 1999
Inowlodz



w zestawie:

DO SWITU GRALI (Lublin)
STIFF STUFF & Galeria Pierrot Biernacki Visual Art (Skarzysko Kamienna)
MANASRYTM (Szczecin)
SCAUR ( Polska/Kanada/Szkocja)
X RAY Plus (Pl/ock)
MIASTO NIE SPAL/O (Gdansk)
Grzegorz "Greg" Jedrzejowski & Dominik Strychalski (Katowice)
Karpaty Magiczne - ETHNOCORE (Karpaty)
ENDICHE VIS.SAT(Litwa)

W koncu udalo mi sie doswiadczyc slynnego festiwalu w Inowlodzu, festiwalu MUZYKA W KRAJOBRAZIE, gdzie co roku przez trzy dni okolice zamieszkuja dziwaczne dzwieki i ich niecodzienni ;) sluchacze...

przz pirwsze dwa dni festiwalu prezentowaly sie zespoly z ledwoscia osiagajace sredni poziom folk-tnicznego grania, przewazaly u nich instrumenty perkusyjne... jedynie zachwycili nieco DO SWITU GRALI z nieprzcitnie sprawnym gitarzysta, ktory na gitarze akustycznej skrzetnie balansowal pomiedzy famnco, jazzem, do tego duzo bebnkow, cong i innych dziwactw... miejscami robilo sie jak u Ribota i jego Protecznych Kubanczykow. Calos nieco psol pan od fletu, ktorego brzmienie mocno mi zawadzalo... tego samego dnia (w czwartek, pierwszy dzien festiwalu) na koniec zagrao MANASRYTM, zespol samych bebniarzy, ktorzy jako jedni z niewielu obecnych w Inowlodzu (a bylo ich cale mnostwo) pokazali ze potrafia cos wiecej niz tylko monotonne wybijanie takiego samego rytmu. Slychac byo ze chlopaki straja sie kombinowac, szukac roznych sposob gry na bebnach. I bardzo przyjemnie ich sie sluchalo.

Drugiego dnia jedynie zaintrygowalo MIASTO NIE SPALO, ktory to zespol, podobnie jak we Wroclawiu, zaprezentowal wysmienicie brzmiace kompozycje minimalistyczne, podobno oparte na skomplikowanych harmoniach... jednak wszystki ich kompozycj zaczly sie zlewac w jedno i wydaj mi sie z brakuje tmu zespolowi sprawnego kompozytora, ktory by wykorzysta brzmienie, jakie zepso sobie wypracowal... bo kompozycje zespou mozna by pociac na kawaki, poskladac z soba bz zadnego skladu i tez by wyszly takie same utwory ;) Gdyby tak wzieli na warsztat np. Goreckiego albo Kilara i zagrali tych kompozytorow na swoj sposob to pewnie by MIASTU wyszlo to na dobre. Ale to tylko imho ;) A w samym Inowlodzu zagrali bardzo krociutko :(((

...i po dwoch dniach fstiwalu bylem nieco zawiedziony, gdyz jak dotad zadna reweacja muzyki awangardowej, jakich na wczesniejszych edycjach festiwalu mozna bylo posluchac, nie pojawila sie :(( cale szczscie bylo warto czkac...

w sobote (ostatni, 3. dzien) zobaczylismy najpierw wystep gospodarzy festiwalu - Anny Nacher i Marka Styczynskiego w projekcie Karpaty Magiczne ETHNOCORE... i dwano juz nie sluchalem tak cudnie utkanej muzyki na zywo... a byly to powoli snujace sie kompozycje (a raczej improwizacje na bazie prawdopodobnie wczesniej przygotowanego studyjnego materialu), oparte na silnie podbitym basie, gitarowych improwizacjach mlodego czowieka, ktory lagodnie przechodzil od lekko zaznaczanych, pojedynczych dzwiekow do calych nawalnic w najlepszym stylu jak u Hendrixa i Fritha... do tego na klarnecie (miejscami nawet na dwoch, jak u Volapukow) gral wspomniany juz Jaras, grajac improwizacje ktorych nie powstydzil by sie sam Mazzoll (w ogole Jaras by podobnej postury do Mazzolla, i jak sie okazalo - ma podobne podejscie do dzwiekowego budulca)... Marek STyczynski przz caly koncert pogrywal na roznego rodzaju instrumentach ze swojej kolekcji - poczawszy od roznych piszczalek i trab, przez roznego rodzaju przeszkadzajki, a skonczywszy na dzieciecym baku... i wrszcie Anna Nacher, grajaca na gitarze akustycznej i spiewajaca, a raczej tworzaca przedziwne kompozycje wokalne, troszke na wzor Merdith Monk, pnetrujac rozne szkoly wokalne i inspiracje ludowe... czasami byl to zwyczajny spiew, czasami dziwaczne wokalizy, czasami agresywne krzyki przepuszczane przez megafon... tak jak by chciala w jednym koncercie wyrazic wszystkie mocje jakie moga przz nia przechodzic - od ciszy i spokoju do gniewu i rozpaczy. Do tego wszystkiego mijscami pojawialy sie bebny lekko zaznaczajace rytm... Ci wszyscy ludzie razem stworzyli niewzykle etryczna, subtelna muzyke, w klimacie podobna do 'cynober manifestu' Mazzolla, wyrazajaca cale ich uwielbienie dla przyrody, dla drzewa, gory, laki... I co najwazniejsze nie byl to tradycyjny, sztampowy folk, w jaki nawet sam Atman czasami popadal... muzyka ETHNOCORE to wykonana z niezwyklym wyczuciem mikstura roznych inspiracji, od jazzu i folkloru do estetyki zgola industrialnej (czy jak ostatnio "sie pisze" - postindustrialnej ;), gdzi nic ni jest laczone na sile, gdzie kazdy lement, mimo ze czesto z odleglej "szufladki", ma swoje integralne miejsce. To cos takiego jak u VooVoo, o ktorych splicie z ludami polnocy niedawno pisalem. Polaczenie ktore tworzy zupelnie nowa jakosc i nie razi w nimsztucznosc takiego zstawienia. Mysle ze jest to duuuzy krok na przod w stosunku do tego co robil Atman (Marek Styczynski byl zalozycielem Atmana, a Ania Nacher z tym zespolem wykonala pare projektow), ze byc moze powoli tworzy sie na polskiej scenie nowa jakosc dzwikowa, prawie na miare jassu...

A to nie byl koniec atrakcji tego wieczoru... wspomniany juz Jaras przyjechal z Litwy z ENDICHE VIS.SAT, wariatami jakich malo... zagrali oni zupelnie odminny koncert od poprzdniego, szalony, totalnie pokrecony, cos jakby zmieszac Naked City z polovirusowymi Kurami ;) Chlopaki zaczeli koncert wokalna, podniosla piesnia litewska, po czym zagrali dziwaczna mieszanke free jazzu z popowymi podkladami perkusyjnymi (takie puszczane z prosciutkiego syntezatorka jaki Jaras mial przewiszony przez ramie - jak w prawdziwym disco polo :) i arytmicznymi, aharmonicznymi, poszarpanymi, syntetycznymi akordami... do tego lider Jaras wydzieral sie w roznych jezykach, hasal po scnie, czasem na klarnecie zagral jakas glupawa melodyjke... acha - basista (pan Darius) caly koncert gral tzw. jazzowy walking bass, a gitarzysta (pan Smolnas) ciagle porypane primusowskie solowki... razem tworzylo to miszanke straszliwie wybuchowa... niestety po dwoch dlugasnych utworach zespol ze sceny, a Jaras z Ania Nacher wykonali fragment cudnej wokalizy z Ksiegi Utopii, wielce podniosly i dostojny, przywodzay na mysl najlepsze dokonania Lisy Gerrard...

... cale szczescie poza poza nami jeszcze poru osobom litwinczycy wielce przypadki do gustu i po tym jak Marek STyczynski oficjalni zakonczyl festiwal, wymuslilismy bis... Jaras, Darius i Smolnas wspomagani przz muzyko Magicznych Karpat zagrali jeszcze jeden psycho-jam, zakonczony piesnia Jaras o dziwczynie i milosci w kuchni i na stole... nistety panowi mieli przd soba dluga droge do domu i musieli szybko sie pakowac, zdazylismy wymienic z Jarasem pare zdan, zakupic kasety jego roznych projektow muzycznych (taka jazda ze szok, nawet w obuhu takich produkcji niewiele jest ;), podac namiary interntowe... acha - zespol otrzymal nagrode tgo festiwalu - Zdziski '99 (czy jakos tak ;).

Tak wiec przezylismy dwa niesamowite koncerty... i byly to dwa kolejne odkrycia, zupelnie niespodziewane. Sam festiwal jak to taki imprezy - duzo punkow, dredziarzy, calymi dniami pukanie w bebenki, mile leniuchowanie. I cale szczscie niee jest to kolejny sped w stylu Przystanku Woodstock, chociaz i tutaj zainteresowanych taka muzyka jak ETHNOCORE czy projekty Litwinow byo niewielu... ale i lepiej, bo te koncertu byly bardziej kameralne. A punki poskakaly sobie przy innych zespolach (np. STIFF STUFF, ktorego wokalista bardzo zapragnal byc Marcinem Swietlickim ;)

W czasie fstiwalu byly prowadzone warsztaty muzyczne, taneczne (Adrew Nixon uczyl tanca szkockiego), plastyczne... duzo ciekawych ludzi, Wojcek i Heniu Palczewski z plytkami... i mimo niedociagniec muzycznych dwoch pierwszych dni to impreza byla udana (zreszta w rozmowie Ania Nachr stwierdzila, ze celowo tego roku ciekaw zespoly zostawila na ostatni dzien, i ze czsto zespoly graja co innego niz na kastach ktore przesylaja przed festiwalem).

no, koniec ;)

PS. wystrzegaja sie wystepow polety A.Dorobka z X-RAY'em (takie polski elektronik jak Klaus Schulze czy Jarre)... chociaz jako na kabaret to mozna to zobaczyc ;)

dzemik

deszczowe psy
[ główna ] [ radio ] [ musica ] [ koncerty ] [ distro ]